Współczesny świat naprawdę ma duże osiągnięcia na takich polach jak: gospodarka, nauka, rolnictwo, ochrona zdrowia, bezpieczeństwo, komunikacja, przemysł, usługi. Nie sposób nie docenić wkładu wielu mądrych ludzi w to, na jakim poziomie dzisiaj żyjemy. Mahatma Gandhi powiedział kiedyś, że Ziemia ma wystarczająco dużo zasobów dla wszystkich, ale nie żeby zaspokoić tych najbardziej chciwych. Stąd główne problemy nas wszystkich - przez chciwość najbogatszych, gdyż im się po prostu wydaje, że Boga nie ma i że to oni są wszechmocni. Tak nie jest i także oni kiedyś będą musieli odpowiedzieć przed Stwórcą za wszystko co zrobili w tym życiu - zarówno za dobre jaki za złe uczynki.
Wracając do tematu handlu prawami i opcjami - one również zostały wypaczone przez chciwość. Kontrakty terminowe zostały stworzone po to, aby ludzie mogli sprzedawać swoje produkty bez ryzyka, że w przyszłości one potanieją i nie będzie można na nich zarobić. I tak już było w średniowieczu - na zachodzie Europy starano się stworzyć takie mechanizmy, aby zminimalizować ryzyko spadku ceny za płody rolne, aby rolnicy mogli zarobić na swojej pracy, a nie dokładać do niej. I taki rolnik poprzez giełdę towarową mógł mieć pewność, że sprzeda za rok pszenicę, żyto, inne płody rolne w konkretnej cenie. Kontrakt terminowy to zobowiązanie, umowa pomiędzy sprzedającym i kupującym dany towar, że transakcja będzie dokonana na takich, a nie innych warunkach w przyszłości. Dopóki na giełdzie spotykali się sprzedający i kupujący to takie kontrakty terminowe działały idealnie.
Potem ludzie wymyślili coś, co już zaczęło pachnieć spekulacją. Prawo do sprzedaży czegoś (ubezpieczenie na wypadek utraty przez dane dobro ceny rynkowej) zwane opcją sprzedaży. Opcje są niczym innym jak prawem sprzedaży/zakupu czegoś, które nie musi zostać zrealizowane, ale może dojść do transakcji, gdy będą ku temu sprzyjające warunki. Pierwszy rynek opcji powstał w XVII wieku w Holandii, gdy kraj ten był pogrążony w szaleństwie (siajbie) na punkcie tulipanów. Wiedziano bowiem, że sadzonek nie ma na tyle by zaspokoić popyt, więc po to powstał rynek opcji, by ci, którzy chcieli kupić sadzonki mieli takie przyrzeczenie, a ci, którzy chcieli je sprzedać mieli potencjalnych odbiorców. Opcje były jednak mało popularne - aż do lat 70-tych XX wieku, kiedy to w 1973 roku miały miejsce dwa fundamentalne wydarzenia. Najpierw opracowano model wyceny opcji standardowych oraz wprowadzono je do obrotu giełdowego, później w ciągu następnych lat nastąpił gwałtowny rozwój rynku pierwszych instrumentów pochodnych, takich jak kontrakty futures czy opcje standardowe.
Nie wchodząc w szczegóły tych instrumentów - zarówno kontrakty terminowe jak i opcje były w założeniu czymś, co miało chronić gospodarkę, zapewniać płynny obrót na rynkach towarowych oraz finansowych. Mało tego - rynek instrumentów pochodnych był "wentylem bezpieczeństwa" dla samej giełdy papierów wartościowych, gdyż zapewniał płynność rynku nawet przy załamaniach koniunktury - stąd nigdy do tej pory nie nastąpiło aż tak wielkie załamanie na rynkach akcji, jak w 1929 roku. Nie nastąpiło, co nie znaczy, że nie nastąpi - obecnie ten "wentyl bezpieczeństwa" może nie zadziałać z prostego powodu - balon jest nadmuchany tak bardzo, że po prostu może pęknąć z hukiem i zawór bezpieczeństwa nie zadziała!
Ok - wiemy już, że ludzie nie chcieli pracować ze stratą, stąd wprowadzili kontrakty terminowe i opcje sprzedaży/zakupu różnych dóbr jak choćby płody rolne czy surowce. Czyli założenie było szlachetne - to w takim razie co poszło nie tak? Tu znowu pojawia się ludzka pazerność i chciwość. Rynki instrumentów pochodnych i wszelkich praw bądź opcji powinny zostać ograniczone do tego, że spotykają się tam dwie strony - sprzedający (ktoś co produkuje dane dobro) oraz kupujący (ktoś, kto chce to dobro kupić). Niestety - dopuszczono do tego kapitał spekulacyjny i cały rynek kontraktów terminowych został wypaczony. Tłumaczono to oczywiście koniecznością zachowania płynności rynku oraz innymi bzdurami - prawda jest taka, że rynek pochodny jest rajem dla wszelkiej maści spekulantów, którzy obecnie mają jeszcze do dyspozycji AI - to dopiero będzie Meksyk! Niezwykle istotnym elementem giełdowych instrumentów pochodnych jest wbudowany w nie mechanizm dźwigni finansowej, który sprawia, że z pomocą tych instrumentów (zwanymi derywatami) można zawierać transakcje o wartości znacznie większej od faktycznie inwestowanego kapitału. Za sprawą dźwigni nawet niewielka zmiana kursu instrumentu podstawowego przekłada się na dużą zmianę wartości portfela inwestora. Sprowadziliśmy, jako ludzkość, nasze rynki finansowe tylko i wyłącznie do tego, aby jedni bogacili się kosztem drugich zamieniając giełdy papierów wartościowych w kasyna, a nie w miejsca obrotu walorami największych firm danych państw. To wszystko zrobiła chciwość, której nikt się nie wypiera. Ona też doprowadzi do kolejnego wielkiego krachu, który musi nastąpić - czy to się komuś podoba czy nie.
Skoro mamy już instrumenty pochodne, które są czystym hazardem (można zakładać się o wzrosty akcji i obligacji, ale także indeksów, walut, surowców czy kryptowalut) to co jeszcze można wymyśleć. Pazerni tego świata są bardzo kreatywni, więc wymyślili prawa do... emisji dwutlenku węgla. Oczywiście wymyśliła to Unia Europejska pod płaszczykiem walki z ociepleniem klimatu. Jak to działa? Z pomocą przychodzi nam portal www.handel-emisjami.pl, który tłumaczy dokładnie cały mechanizm:
"UE ustala limit ilości CO2, który może być emitowany. Za każdą tonę CO2, którą firma emituje, musi być w stanie przedstawić uprawnienie do emisji, tzw. EUA (European Union Allowance). Jedno EUA uprawnia jej posiadacza do emisji jednej tony CO2 do atmosfery.
Ilość EUA wydanych przez UE zależy od pułapu. Oznacza to, że cel w zakresie emisji jest od samego początku określony przez wydaną ilość. Im niższy pułap, tj. im mniej EUA w obiegu, tym większa wartość przypisywana EUA i zachęta do inwestowania w technologie przyjazne dla klimatu, tj. technologie o niskiej emisji CO2.
EUA są zbywalne, tzn. cena certyfikatów zależy od wzajemnego oddziaływania podaży i popytu. W przypadku przedsiębiorstw o niskich kosztach unikania emisji CO2 właściwym rozwiązaniem może być sprzedaż nadwyżki EUA na rynku. Inne przedsiębiorstwa, których koszty uniknięcia emisji jednej tony CO2 przekraczają cenę EUA, mogą kupić dodatkowe uprawnienia na rynku. W ten sposób emisje CO2 są oszczędzane dokładnie tam, gdzie jest to możliwe z ekonomicznego punktu widzenia przy najniższych kosztach."
I teraz szok - prawa do emisji niewidzialnego gazu są notowane na giełdzie European Energy Exchange (EEX), która jest giełdą, na której odbywają się aukcje uprawnień do emisji (EUA) w Unii Europejskiej. Kontrakty terminowe notowane na 7 - 8 Euro w 2012 roku obecnie mają cenę blisko 10 razy więcej, a to nie jest przecież maksimum możliwości tego rynku. Do giełdy handlującej prawami emisji (czegoś czego nie widać, gdyż nie jest to ani żaden surowiec ani płód rolny) dopuszczono spekulacyjne fundusze inwestycyjne, które mogą w każdej chwili wywindować cenę prawa do emisji dwutlenku węgla na taki poziom, że.... w Europie nie będzie się opłacało nic produkować! Kto będzie zadowolony? Środowisko (Unia Europejska emituje parę procent dwutlenku węgla, który powstaje na świecie)? Przedsiębiorcy? Konsumenci? Nie! Spekulanci!
Dzisiaj mamy rynki, gdzie handluje się opcjami i opcjami z opcji oraz rynki, gdzie handluje się prawami do emisji czegoś co fizycznie nie jest żadnym dobrem. Wielkie fundusze inwestycyjne zarabiają na wzrostach oraz spadkach wszystkiego (akcji, obligacji, praw do emisji, surowców, dosłownie wszystkiego, co tylko sobie można wyobrazić) oraz świadomość, że są bezkarne, gdyż wszystkie przekręty uchodziły im na sucho. Wszystkie kryzysy były spowodowane świadomym nadmuchiwaniem bańki spekulacyjnej, dotyczącej tylko jednej branży bądź działalności. I tak jak w 1929 roku pękła bańka akcji na Wall Street, jak na przełomie wieku XX i XXI pękła bańka na spółkach internetowych i w 2008 roku pękła bańka na rynku nieruchomości to obecnie w roku 2025 mamy tyle baniek, że jak to gruchnie to zostaniemy goli i weseli. Bańka na rynku akcji jest niebotyczna, bańka na rynku nieruchomości nawet w Polsce powoduje, że na własne mieszkanie stać tylko najbogatszych, wielka ekspozycja na rynkach instrumentów pochodnych naraża cały sektor bankowy na plajtę, a do tego mamy bańkę na obligacjach oraz na rynku kryptowalut! Jakby tego było mało to mamy rekordowe zadłużenie państw, korporacji, firm i konsumentów... U kogo jesteśmy tak zadłużeni - u Marsjan? Nie - u chciwych!
Czegoś takiego nie było jeszcze w historii, stąd ta książka ma być kronikarskim spisaniem całej tej "siajby", aby przyszłe pokolenia wiedziały do czego prowadzi chciwość!
Copyright © 2025 Siajba.pl. All Rights Reserved.