Przez lata świat funkcjonował tradycyjnie, tzn. mężczyzna miał być silny i opiekować się rodziną, a kobieta miała być tą słabszą płcią, za to najważniejszą siłą spajającą rodzinę. I to działało przez wieki zapewniając rozwój i równowagę w społeczeństwie. To mężczyzna był odpowiedzialny za bezpieczeństwo najbliższych i to na jego barkach spoczywało upolowanie czegoś na obiad. W późniejszych czasach myśliwi stali się żywicielami rodziny, natomiast kobiety dbały o dom. Tak było bardzo, bardzo długo. Potem do akcji wkroczyły kobiety, które zaczęły walczyć o równouprawnienie - i bardzo dobrze! Niech kobiety mają takie same prawa jak mężczyźni, gdyż nie są w niczym gorsze! Stan równouprawnienia mamy już osiągnięty, co teraz? Teraz zamieniamy się rolami - kobiety na polowanie, mężczyźni dbać o dom! No "Siajba"!
Geneza zamiany ról. Emancypantki i sufrażystki.
Zaczęło się wszystko od emancypacji... Jak podaje portal zpe.gov.pl: "Od połowy XIX w. emancypantkami zaczęto nazywać zwolenniczki zrównania praw kobiet i mężczyzn. Na określenie działaczek walczących o przyznanie praw wyborczych kobietom używano też nazwy „sufrażystki” (ang. suffrage – prawo wyborcze). Pierwsze związki kobiet domagających się zmian w prawie powstały w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii już pod koniec XVIII wieku, jednak aktywność ruchu kobiecego nasiliła się dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Walka o równouprawnienie kobiet dotyczyła przede wszystkim trzech spraw: polityki i praw wyborczych, edukacji i równego dostępu do szkół oraz obyczajów i zrównania praw w rodzinie. Najbardziej spektakularną areną walk o prawa wyborcze dla kobiet były Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Oba państwa były liberalne, co pozwalało na swobodę wypowiedzi oraz największe możliwości prowadzenia walki politycznej w pokojowy sposób. Za początek ruchu o prawa kobiet w USA uznaje się Zjazd Kobiet w Seneca Falls, który miał miejsce w lipcu 1848 r., kiedy kobiety oficjalnie wygłosiły swoje postulaty, m.in. te dotyczące praw wyborczych, czy praw majątkowych". Zrównanie praw kobiet i mężczyzn jest jak najbardziej uzasadnione, jest to z dzisiejszego punktu widzenia wręcz nieprawdopodobne, że kobietom odmawiano prawa do edukacji czy głosowania. Osiągnięto więc cel, o jaki walczyły emancypantki, ale... apetyt rośnie w miarę jedzenia!
Zamiana ról - po co?
W pewnym momencie ktoś wysoko postawiony zaczął myśleć o inżynierii społecznej, chcąc dokonywać dalszych zmian. W tzw. świecie zachodu zaczęto procedować wiele zmian, które z pozoru bezsensowne - nabierają znaczenia, gdy się im głębiej przyjrzeć! No bo skoro już kobiety zostały zrównane w prawach z mężczyznami to po co pchać to jeszcze dalej? Postanowiono za wszelką cenę "zmusić" kobiety do wykonywania typowo męskich czynności, czego jaskrawym przykładem są tzw. parytety na listach wyborczych. Siłą rzeczy kobiety nie garną się do typowo męskich zajęć, jak służba wojskowa czy polityka. W nowym Sejmie, wybranym 15 października 2023 r. zasiada 135 kobiet, co stanowi niespełna 30 procent ogółu parlamentarzystów. Nie oznacza to, że kobiety są w tym gorsze - po prostu od wieków zasiadanie w parlamencie było typowo męską domeną. Doszło do takiego paradoksu, że obecnie tworzone są parytety na listach, gdzie musi być określona ilość kobiet i koniec dyskusji! Jest to "robienie na siłę" kobiet politykami, albo jak to niektóre o sobie mówią "polityczkami". Są przecież domeny, gdzie mężczyźni są lepsi i takie, gdzie kobiety są lepsze i takie odgórne przymuszanie partii jakimiś parytetami wypacza demokrację. Podobnie jest z siłami zbrojnymi. Jedynym kryterium bycia żołnierzem powinna być sprawność oraz odporność psychiczna. Żołnierz ma być zdyscyplinowany i całkowicie posłuszny swoim dowódcom - tylko wyszkolenie się tu liczy. Jakiekolwiek parytety w tej "branży" są szalenie niebezpieczne i prowadzą do obniżenia sprawności tej organizacji. Kto wie - jak tak będą postępować zmiany społeczne to może niedługo trzeba będzie rezerwować miejsca w armii dla mężczyzn, bo większość będą stanowiły kobiety? Wszystko możliwe...
Co wspomaga tę zamianę?
Zamiana ról społecznych jest powodowana przez wiele czynników. Owszem - równouprawnienie ma jak największy sens - ale czy naprawdę trzeba za wszelką cenę zachęcać kobiety do robienia karier zawodowych? Czy ktoś nie widzi, że z tego powodu spada na "Zachodzie" dzietność i niedługo nie będzie już tam białych ludzi, którzy ukształtowali tą kulturę? Większości kobiet wtłaczana jest do głowy teza, że miernikiem sukcesu są pieniądze. Owszem - kobiety nie są w wielu aspektach gorsze niż mężczyźni, w niektórych nawet lepsze. Ale jak wszystkie kobiety pójdą robić karierę to czy posiadanie potomstwa będzie jeszcze możliwe? Słabo to wygląda. Jest to wręcz promowane przez całą machinę medialną - "Nie siedź w domu, rób karierę!", "Kobieto, nie bądź tylko inkubatorem!" - takie i podobne hasła mają spowodować, że kobiety będą niezależne i lepsze od mężczyzn. Tylko czy można kazać facetowi urodzić dziecko? Chyba nie. Zamiana ról społecznych prowadzi do naszej opisywanej "Siajby", czyli sytuacji relatywizującej zastany porządek społeczny. Silne kobiety oraz słabi mężczyźni - tak coraz częściej jest w świecie zachodnim, co na razie omija inne kraje, ale jak to dalej będzie postępować to nawet Islam może być zagrożony... Można się zastanawiać co wspomaga tą przemianę i czy nie jest to najbardziej prozaiczna rzecz jaką jest jedzenie? Czy fakt bombardowania jedzenia różnymi środkami ochrony roślin i wstrzykiwanie zwierzętom hormonów (żeby szybciej rosły) nie wspomaga tej przemiany? Przetworzone jedzenie, stres, duża ilość węglowodanów oraz brak ruchu powodują to, że mężczyźni stają się mniej męscy, a kobiety mniej kobiece. Nie wchodząc w szczegóły, gdyż to bardzo szerokie zagadnienie - duży wpływ mają na to hormony spożywane z jedzeniem i odbija się to później na zdrowiu zarówno mężczyzn jak i kobiet. Ok - mamy już presję społeczną robienia karier oraz jedzenie, które nas permanentnie i stale rozregulowywuje... Co jeszcze trzeba, żeby osiągnąć "nowoczesne społeczeństwo"? Trzeba wmówić kobietom, że posiadanie dzieci to problem - kuracje hormonalne (jakimi jest stosowanie tabletek antykoncepcyjnych) nie spływa zbytnio na zwiększenie dzietności, ale na zmiany hormonalne u kobiet już na pewno bardzo. Jak dodamy do tego ostatnie szczepionki (chociażby te na COVID-19, które w niektórych państwach były obowiązkowe) to dochodzimy do sytuacji, w której jesteśmy obecnie - nawet jak urodzi się dziecko to nie ma nawet najmniejszej gwarancji, że będzie zdrowe! Tak to wszystko zostało zepsute, że mamy medycynę, która w wielu aspektach czyni cuda i ratuje życie ludzkie, ale jednocześnie w innych to życie zabija (aborcja i eutanazja) bądź naraża to zdrowie na szwank szkodliwymi szczepionkami... Faceci z kolei pozbawieni jakiejkolwiek potrzeby walki stają się "przytulnymi misiami" niezdolnymi do obrony swoich kobiet. Co się stało, że dzisiaj w szkołach najbardziej brutalne są konflikty i bójki dziewczynek, podczas gdy 30 lat temu to chłopcy się tłukli, a dziewczyny siedziały cicho? Jedno pokolenie - taka przemiana? Nieprawdopodobne!
Jakie to niesie ryzyka?
Taka zamiana ról już dzisiaj spowodowała dwie rzeczy - spadek dzietności oraz upadek autorytetu mężczyzn. Ta pierwsza sprawa jest z punktu widzenia społeczeństwa fatalna, prowadzi w linii prostej do wymierania całych społeczeństw. Jak podaje portal onet.pl - sytuacja jest szczególnie niebezpieczna w Korei południowej: "W 2024 r. Korea Południowa po raz pierwszy od wielu lat odnotowała wzrost dzietności. Wcześniej współczynnik dzietności spadł z 0,78 w 2022 do 0,72 w 2023 r. Południowokoreański urząd statystyczny szacował, że w 2024 r. wskaźnik ten miał spaść do 0,68. Okazało się jednak, że wzrósł do 0,75. Nadal jest to krytycznie mało i oznacza, że na jedną mieszkankę Republiki Korei w wieku rozrodczym – między 15. a 49. rokiem życia – przypada średnio około 0,8 dziecka". W Polsce ten wskaźnik wynosi około 1,20, co oznacza, że nasze społeczeństwo również się kurczy! Kobiety robią kariery - nie mają czasu na dzieci! Z kolei mężczyźni mają kryzys męskości. Nie są już dzisiaj, jak ich ojcowie, jedynym żywicielem domu. Do tego nie mają żadnego autorytetu - ani u swoich żon, ani u swoich dzieci. Kolejne pokolenia mężczyzn są coraz mniej męskie także z tego powodu, że mężczyźni nie przechodzą szkolenia wojskowego. Nie mają inicjacji, momentu w którym chłopiec staje się mężczyzną! Nie umieją się bić, bo nie muszą umieć. Państwo prawa tak ich chroni, że muszą jedynie umieć obsługiwać smartfona, by w aplikacji zgłosić popełnienie przestępstwa - tym zajmą się potem odpowiednie służby.
Jak to może się skończyć?
Dobrobyt, brak zagrożeń zewnętrznych, wszechobecna propaganda mówiąca o tym, że kobieta musi być silna, a mężczyzna może zostać z dzieckiem w domu na urlopie tacierzyńskim, chemia i hormony w jedzeniu, które zamieniają nas w lemingów będących paliatywnymi konsumentami... Do tego bombardowanie niemożliwą do przerobienia ilością informacji! Do czego to doprowadzi? Ciekawy eksperyment przeprowadzono wiele razy na myszach i zawsze prowadził on do tego samego efektu końcowego. Nazywał się on Eksperymentem Caulhona, co Wikipedia tłumaczy tak:
"Doświadczenie polegało na stworzeniu populacji myszy, składającej się najpierw z ośmiu osobników (4 pary), idealnego środowiska do życia. Myszy miały nieograniczony dostęp do pożywienia, wody i materiałów do budowy gniazd, z ich środowiska usunięto wszystkie drapieżniki, a także zapewniono im opiekę medyczną, by uchronić populację przed chorobami zakaźnymi. Jedynym ograniczeniem była powierzchnia – klatka o podstawie kwadratu o bokach długości 2,7 metra i wysokości 1,4 mogła pomieścić maksymalnie 3840 osobników[1].
Eksperyment trwał 1588 dni. Jego przebieg podzielono na cztery fazy[1]:
Badacz wskazuje, że redukcja naturalnej umieralności w warunkach ograniczonej przestrzeni doprowadziła do nadmiernego zagęszczenia populacji. Młode osobniki dojrzewając nie znajdowały miejsca dla siebie w organizacji społecznej, w której wszystkie role były już obsadzone. W warunkach naturalnych wyjściem z takiej sytuacji jest emigracja, ale w eksperymencie była ona niemożliwa. Walczyły więc o te role tak zaciekle, że efektem ubocznym stał się upadek normalnej organizacji społecznej. Ponadto nadmierna liczba spotkań z innymi osobnikami doprowadziła do unikania kontaktów społecznych. Kolejne młode urodzone w takich warunkach były przedwcześnie porzucane przez matki oraz grupy rodzinne, a wychowując się w zaburzonych warunkach, nabywały cech autystycznych. W szczególności stawały się same niezdolne do podjęcia prokreacji i wychowania młodych[1]".
W trakcie tego eksperymentu (w wyniku cieplarnianych warunków) myszy straciły całkowicie zainteresowanie prokreacją, samice stały się bardziej agresywne niż samce, samce stały się leniwe i przeczulone na punkcie swojego wyglądu... Takie odwrócenie ról doprowadziło w końca istnienia populacji.
Czy obecnie nie jesteśmy w trakcie końcowego stadium eksperymentu Calhouna - tym razem przeprowadzonego na ludziach? Trzeba bowiem stwierdzić, że zbytni dobrobyt nie służy żadnemu gatunkowi - ani myszom, ani ludziom. Naukowcy (w przypadku eksperymentu na myszach) chcieli sprawdzić pewne zachowania i odnieś sukces. Pytanie czy my - ludzie na dole, którzy nie wiemy co planują dla nas elity, nie jesteśmy czasem w fazie jakiegoś eksperymentu, który właśnie się kończy? Najbliższy czas wszystko wyjaśni!
Copyright © 2025 Siajba.pl. All Rights Reserved.