blue and white plastic pack lot
26 listopada 2025

Siajba technologiczna 3.4 Coraz droższa praca zmusza firmy do zastępowania ludzi AI oraz humanoidalnymi pracownikami

Te czasy, co mamy teraz, są rzeczywiście zwariowane. W wielu firmach brakuje pracowników, bo wiele ludzi woli leżeć do góry brzuchem i nic nie robić niż iść do pracy. Tak, dożyliśmy takich czasów, że państwo przejmuje rolę "świętego Mikołaja" - łupiąc przy tym firmy, aby dać "potrzebującym" nierobom. Firmy stoją przed wyborem - albo zatrudnimy bardzo drogiego nowego pracownika, albo zainwestujemy w nową technologię. Z pomocą przyszła AI, ale czy to jest rzeczywiście pomoc? Czy nie chodzi tutaj o wyrugowanie pracowników i wysłanie ich do domu z "dochodem podstawowym" za nieróbstwo, podczas gdy firmy będą się uzależniać od technologii? A co jak kiedyś ktoś powie: "Sprawdzam"?  Ludzie zostaną w domu na bezrobociu, a firmy bez możliwości dalszej działalności...

W niezbyt odległych czasach, gdzieś w latach 90-tych XX wieku, kiedy Zachodnia Europa święciła swoje największe sukcesy gospodarcze, gdy PKB Unii Europejskiej był porównywalny z tym USA, kiedy Chiny były biedne i kojarzone z milionami rowerów jeżdżących po Pekinie - wtedy był najlepszy czas dla firm działających na terenie całej Europy. Pomimo zapędów komunistów, którzy chcieli zrobić z krajów zachodnich starego kontynentu coś na wzór Stanów Zjednoczonych Ameryki, zjednoczona Europa była silna dzięki swojej nieskrępowanej gospodarce. Późniejsze pomysły mające na celu stworzenie z Europy superpaństwa oraz coraz to większe transfery socjalne w świecie zachodnim zachwiały normalną gospodarką krajów rozwiniętych. Dzisiaj w wielu krajach UE trwa dyskusja na temat skracania czasu pracy do nawet 28 godzin tygodniowo, podczas gdy płaca minimalna ma wzrosnąć. Czyli firmy mają zapłacić pracownikowi więcej za to, że pracuje mniej, w czasach, gdy świat ucieka i trzeba go za wszelką cenę gonić? W tym samym czasie firmy mają być obłożone nowymi obowiązkami, które ograniczają efektywność pracowników, dodatkowo będą musiały ponosić koszty transformacji energetycznej płacąc za to horrendalne rachunki za energię. Czy to nie jest jakiś obłęd? Do tego Unia Europejska sprowadza rocznie setki tysięcy ludzi z krajów arabskich, którym nie chce się robić i tylko pragną żerować na chorym systemie. Gdyby ci ludzie szli do pracy w takim stopniu jak Ukraińcy w Polsce to byłaby inna sytuacja, ale im po prostu nie chce i nigdy nie będzie chciało się pracować. Małe i średnie firmy ledwo zipią, pracownik coraz rzadszy i coraz to droższy, czas pracy jest skracany, europejskie firmy bankrutują, bądź są wykupywane przez chińską konkurencję. Zaraz, zaraz, czy ktoś tu oszalał? Przecież to wygląda tak, jakby Chińczycy skorumpowali całą klasę polityczną Unii Europejskiej, która zajmuje się mało istotnymi rzeczami tylko po to, by Chiny mogły się rozwijać zamiast Europy. Niestety i Europa i Chiny są tu tylko elementami gry, której reguły ktoś dawno temu określił dla całego globu.

Dziś wygląda to tak, że Europa robi regulacje, Chiny deregulują. Europa zamyka kopalnie i rozwija wiatraki, chiny rozwijają branżę OZE, ale jeszcze bardziej energetykę węglową, bo jest tania. Europa tworzy systemy handlu emisjami ETS i cieszy się, że emisja spada (bo coraz mniej się w Europie produkuje), a Chiny nie przejmują się emisjami dwutlenku węgla, bo wiedzą, że to bzdura wyssana z palca. Europa obciąża pracodawców bzdurnymi obowiązkami raportowania ESG (Environmental, Social, Governance), dodaje coraz to więcej nowych obowiązków i podatków, które powodują podwyższenie ceny nośników energii, Chiny wręcz przeciwnie - dotują sowicie swoich eksporterów, dając im rozwinąć skrzydła. W Europie nie ma kto pracować, bo ci, którzy mogliby to robić wolą siedzieć na "socjalu" i zajmować się drobną przestępczością, Chiny cały czas mają dopływ taniej, dobrej, ambitnej siły roboczej z prowincji, która zasila duże miasta. Przecież to co opisałem powyżej jest takim debilizmem, że Europejczycy powinni już pogonić w "jasną cholerę" swoje "elyty". Nikt tego jednak nie robi, bo przecież wmówiono nam, że trzeba być miłym i uprzejmym oraz poprawnym politycznie. Pracodawców krew zalewa, gdy widzą jak rosną i są manipulowane ceny energii, gdzie płaci się haracz ekologiczny od prądu i ciepła wytwarzanego z tradycyjnych źródeł energii (jak ropa naftowa, gaz czy węgiel). W tym całym bałaganie, przy niemożliwości konkurowania z firmami chińskimi mamy jeszcze horrendalne koszty pracy. W Polsce np. (od stycznia 2025 roku) samo wynagrodzenie brutto wynosi 4 666 zł, co przekłada się na najniższe krajowe wynagrodzenie netto w wysokości 3510 zł. Ale koszt pracownika przy takiej najniższej pensji to już prawie 5700 zł. Dla niepoznaki tłuste cwaniaki nazwali pensją brutto coś, co nie pokazuje całego kosztu zatrudnienia pracownika. Fałsz, kłamstwo, oszustwo - koszty i tak poniesie pracodawca. Mając takiego pracownika, który dostaje "na rękę" nieco ponad 3500 zł, ale który kosztuje pracodawcę prawie 5700 zł - widać jak na dłoni, że państwo pożera prawie 40 procent wypłaty (prawdziwego poziomu brutto)! Jeżeli taki pracownik dostałby na rękę 6000 zł to koszt jego zatrudnienia przewyższa już sporo 10000 zł. Gdzie są Ci ludzie, których Państwo okrada? Siedzą cicho, bo nie wiedzą, że koszt zatrudnienia (czyli prawdziwe brutto) to w 2025 roku prawie 5700 zł. Myślą sobie, że oddają państwu nieco ponad tysiąc złotych, gdy faktycznie jest to ponad dwa razy więcej.  W Zachodniej Europie ta skala grabieży obywateli (nazwana ładnie klinem podatkowym) jest jeszcze większa!

Ok - mamy tanie i innowacyjne chińskie firmy, które sowicie wspiera państwo i biedne firmy europejskie, które muszą stawiać czoło wszelakim euro-absurdom. Nie mówię tu, że te firmy z Państwa Środka, jak i całe Chiny, nie mają problemów - mają ich wiele, jak każdy. Tylko, że ich problemy państwo stara się rozwiązywać, a w Europie tak państwa członkowskie, jak i Unia Europejska tylko "dokręcają śrubę" przedsiębiorcom. Proszę sobie teraz wyobrazić taką firmę z Europy, na przykład z Francji, która nie ma ludzi do pracy, gdy już się kogoś zatrudni to zaraz się on zwolni, bo nie opłaca się pracować, gdyż zniechęcają do tego transfery socjalne. Właściciel takiej firmy jest już na takim zakręcie, jest tak zdesperowany, tak wściekły na ten cały socjal, koszty pracownicze, coraz to krótszą pracę i coraz to wyższe zarobki pracowników, że już dawno w cholerę by wszystko rzucił i... "pojechał na Madagaskar". Przed tą decyzją trzyma go jedynie silna wola, którą wypracował przez lata, nadzieja, że kiedyś będzie normalnie, że jeszcze będzie można zarobić, a nie oddawać wszystkich pieniędzy państwu, które wyda je na nierobów. I w takim potrzasku, wielkiej depresji tego pracodawcy, który już myśli o zamknięciu swojej działalności nagle pojawia się... światełko w tunelu - sztuczna inteligencja. AI, które wykona pracę telemarketera, analityka, dziennikarza, brokera już dzisiaj. Jutro może będzie w stanie zarządzać produkcją, podejmować decyzje inwestycyjne, racjonalizować działalność firmy. Proszę sobie wyobrazić radość tego uciemiężonego pracodawcy, który przez lata widział jak jego ciężko zarobione pieniądze są rozdawane leniom za leżenie do góry brzuchem - dostaje narzędzia, które pozwalają sprzedawać, analizować, produkować bez drogiego i ciężko dostępnego pracownika. Dzisiaj ocenia się (końcem 2025 roku), że AI zastąpi 25 procent zawodów już za dwa lata. Nie za dziesięć, piętnaście czy dwadzieścia lat. Za dwa lata! Co się wtedy stanie z całą masą ludzi, którzy stracą pracę w urzędach, bankach, wielkich korporacjach? Czy wtedy Państwa zmądrzeją i obetną koszty, by pracodawcy mogli wybrać człowieka zamiast sztuczną inteligencję? Mało prawdopodobne. Już dzisiaj pracuje się nad prawodawstwem, które zagwarantuje każdemu człowiekowi w świecie zachodnim tzw. dochód podstawowy - takie kieszonkowe, żeby człowiek nie umarł z głodu, żeby mógł "przeżyć" w 15 minutowym mieście, jedząc chemiczne jedzenie, będąc posłusznym władzy. Takie pieniądze mają być w formie elektronicznej i mieć datę ważności. Bez problemu będą mogły być także "wyzerowane", gdy obywatel będzie niegrzeczny i napisze coś w social mediach, co nie spodoba się władzy.

Firmy w tym czasie bardzo szybko będą digitalizowały kolejne procesy, zastępując sztuczną inteligencją zawody, które wymagają sprawności manualnej (np. w usługach) implementując humanoidalnych pracowników. Da to poczucie wolności, bo taki pracownik nie będzie potrzebował wypłaty, urlopu, nie będzie stwarzał problemów, nie będzie chorował. Na krótką metę pracodawcy będą zadowoleni, ale po jakimś czasie zatęsknią za ludźmi. Bo firma to ludzie. Nie słupki i zyski, które w końcu się pojawią. Firma to przede wszystkim ludzie - ci nie będą już potrzebni, a i oni nie będą potrzebować pracy. Będą pozamykani w ciasnych miastach, więzieniach w przekonaniu, że państwo myśli o ich przyszłości. Z nakazami, zakazami, cyfrowym pieniądzem dla posłusznych, bez obowiązków, bez przyszłości, bez nadziei. Za to z nadzorem sztucznej inteligencji, która będzie skrupulatnie pilnować czy czasem któryś z ludzi nie zechce wolności.

W pewnym momencie firmy zatęsknią za ludźmi, a ludzie za normalną pracą i wolnością. Tylko czy wtedy nie będzie już za późno? Czy można jeszcze w jakikolwiek sposób zapobiec temu scenariuszowi? Wydaje się, że ten scenariusz jest już dawno napisany - siajba w postaci wysokich kosztów pracy i "pseudowybawienie" w postaci AI są tylko kolejnym etapem w drodze do Matrixa. A Chiny? Póki co innowacyjne i tanie, wypierające we wszystkich aspektach produkcji i usług dotychczasowych liderów z USA i Europy. Niestety i one pogrążą się w tym szaleństwie, chyba nawet wcześniej niż świat zachodni.

Obym się mylił... 

WROĆ DO BLOGA

Copyright © 2025 Siajba.pl. All Rights Reserved.